BEGIN TYPING YOUR SEARCH ABOVE AND PRESS RETURN TO SEARCH. PRESS ESC TO CANCEL

Kaśka jestem

hashphoto-kasia_12_eoyctsbgehltzgenpirbqa.jpg

Rozmowa z Katarzyną T. Nowak

 

 

 

 

 

 

 

  • Kasiu, w tym wywiadzie nie będzie odniesień do Twojej rodziny. Przede wszystkim chciałabym, aby czytelnicy Krakowskiego-Kazimierza.pl poznali Ciebie jako Ciebie. To jasne, że jesteś córką, siostrą itd., ale jaka jesteś Ty, Katarzyna T. Nowak? Potrafiłabyś siebie opisać?

  • Chyba nie. Mam wrażenie, że jestem złożona z kilku osób. Potrafię się zmienić w ciągu dnia kilka razy. Bywa, że nie poznaję samej siebie. A może siebie wcale nie znam? Nie zastanawiałam się nad tym. Ale chyba bardziej potrafiłabym siebie określić lata temu. Dziś mogę jedynie powiedzieć, że jestem szalenie samokrytyczna i wątpiąca. I niekiedy cyniczna, bo po tym, co się stało w moim życiu (mówię o stracie domu) nadwrażliwość nie jest wskazana. Swoje lęki głęboko chowam, a jeśli są to w moich książkach.

  • Kiedy myślisz o sobie widzisz łagodną, ciepłą, sympatyczną osobę, czy raczej chłodną złośnicę?

  • No właśnie i jedno i drugie. Wszystko zależy od tego, z kim mam do czynienia. Jestem łagodna dla łagodnych. Ale bywam też odbierana jako zimna, wręcz chamska. A to po prostu moja obrona.

  • Czy ważne są dla Ciebie poglądy polityczne? Wyznanie? narodowość?

  • Zupełnie nie. Pod warunkiem, że nikt mi niczego siłą nie narzuca.

  • Mieszkasz na Kazimierzu – dlaczego właśnie tę część Krakowa wybrałaś?

  • Lubię tu mieszkać, urodziłam się przy Starowiślnej. Zmieniałam mieszkania kilka razy i… dopiero potem odkryłam, że tak naprawdę przenosiłam się tylko o kilka przecznic. Teraz chciałabym mieszkać w miejscu pełnym zieleni, najlepiej na wsi, ale jak to kiedyś powiedziała moja mama: „Kaśka, jesteś miastowa”. Coś w tym zapewne jest.

  • Kazimierz Twojego dzieciństwa chyba był szary i smutny. Jak go pamiętasz?

  • Kazimierz? Był straszny. Melina na melinie, nikt się tam nie zapuszczał ze strachu. Ja mieszkałam w Starym Mieście, niedaleko Kazimierza, tez było straszno;-) Ale byłam dzieckiem, wiec sie nie bałam. Strach i lęk przychodzi z wiekiem. Wtedy z tzw meliniarzami było sie za pan brat, to nierzadko byli sąsiedzi. No to czego sie tu bać? Taki sąsiad węgiel przyniósł, pogadał…. Dla mnie to nie byli żadni meliniarze tylko sąsiedzi, zwykli ludzie. W kamienicach wtedy bywało dziwnie, ludzie mieli same tragedie na koncie, ale też byli bardziej otwarci niż dzisiaj, kiedy każdy siedzi za zamkniętymi drzwiami. Właśnie dlatego chyba pomagali, rozmawiali, a dziś każdy biegnie swoją drogą, głównie za kasą i nie chce by inni o tej drodze wiedzieli. Ludzie strzegą swoich tajemnic.

  • Pamiętasz jeszcze, w co bawiłaś się z kolegami na podwórku? Nie wiem, dlaczego założyłam, że miałaś kolegów…

  • Zabawne. Faktycznie miałam na podwórku nie koleżanki, a kolegę. Bawiliśmy się w „sekret”. Pisało się na kartce marzenie, zakopywało w podwórkowym ogródku, na to szkiełko, ziemia i kwiatek. A potem…. nigdy się tych sekretów nie odnajdywało. I, jak napisałam w „Kobiecie w….” potem te kolce wyrastają na tych kwiatkach…..

  • Co mała Kasia pisała w sekretach? „Chcę wyjść za mąż za kolegę”, „Chcę zostać pisarką” a może „Chcę ukraść samolot”?

  • Nie pamiętam. Podejrzewam, że chciałam, tylko nie wiem co. Pewnie chciałam pisać. I wyjść za mąż za kolegę.

  • „Moją mamę czarownicę” czytałam lata temu, ale to chyba tam opowiadasz o swojej babci, która dla Ciebie była ważną osobą…

  • W „Mojej Mamie Czarownicy” opowiadam i o mamie, i o babci, i domu, zatem i o sobie. I przyznaję, że jestem zadowolona z tej biografii, bo to niesłychanie trudne napisać o życiu własnej rodziny bez laurki i bez rozliczania się jednocześnie.

  • Powiedziałaś wcześniej: „Ludzie strzegą swoich tajemnic”, ale Ty chyba jesteś z innej gliny. Sprawiasz wrażenie, jakby nie istniały dla Ciebie tematy tabu. Jak masz romans z księdzem to nie tylko piszesz o tym książkę, ale następnie w wywiadzie jeszcze potwierdzasz, że to nie było zmyślone…

  • Wiesz, mam lekkie wyrzuty sumienia, że to opisałam, ale tak naprawdę w tej powieści chodziło o mnie, a nie o romanse. I masz rację, nie mam tematów tabu. Nie wiem, co jest tabu, a co nie jest. Zobacz, jak ludzie świrują ze swoimi biografami, jak się przyznają a to do alko a to do narko a to bisekso…już sami nie wiedzą, co wymyślić. Dla mnie to z deka żenujące. Nawet czyścioch przyzna się do brudu byleby się wypromować. Nie wiem, czy jestem z innej gliny… Ja sobie życiorysu wymyślać nie muszę. Ale to nie jest powód do radości. I mam swoje tajemnice;-)

  • Chciałabym zadać Ci pytanie, ale najpierw muszę zrobić do niego wstęp. Ostatnio spotkałam się z trzema osobami. Kobietami. Dwie z nich, powiedzmy Olę i Ulę, znam bardzo dobrze. Ta trzecia – Sabina – to żona przyjaciela, widujemy się bardzo często – rodzinnie – przyjaciel z żoną, ja z mężem. I dzieci. W tych rodzinnych relacjach nigdy nie udało mi się zbliżyć do Sabiny, na imprezach prym niezmiennie wiódł jej mąż. Dopiero podczas naszego babskiego spotkania (nie, żebym miała coś przeciwko facetom!) okazało się, że ta dziewczyna potrafi mnie otworzyć. I teraz pytanie: zdarzyło Ci się kiedyś coś takiego? Rozmowa z człowiekiem, który sprawia, że spoglądasz wstecz i widzisz zdarzenia sprzed lat w zupełnie innym świetle?

  • Oj tak. Takich ludzi jest bardzo niewielu, ale na szczęście są. Bo przyznam, że rzadko się otwieram. Jestem typową gadułą, czyli kimś, kto dużo gada, by nie powiedzieć. Gadulstwo to cecha ludzi skrytych. Ale jest coś, czego nie rozumiem. Jeśli jestem zabawna, każdy chce ze mną przebywać i rozmawiać. A kiedy chcę pogadać o swoich problemach czy kłopotach, to ludzie i to nawet bliscy jakby tracą słuch. To przykre i dziwne, bo sama chętnie słucham innych, nawet jeśli wydaje im się, że tak nie jest. Takie rozmowy zdarzały mi się najczęściej w pracy, kiedy robiłam wywiady, które przeradzały się w rozmowy… a nie tylko odbijanie piłeczki.

  • Najszczęśliwszy okres w Twoim życiu?

  • Studia! Długo trwały, bo w komunie nie było sensu ich kończyć;-)

  • Jak wyobrażasz sobie siebie za 20 lat?

  • Wcale.

  • Jesteś dziennikarką i piszesz książki. Które z tych zajęć daje Ci więcej przyjemności?

  • Jasne, że pisanie książek. Wcześniej byłam zachwycona jak widziałam swoje nazwisko pod artykułem, ale to minęło, to po prostu praca. Nic nie daje takiej adrenaliny jak widok i zapach świeżo wydanej książki. Mojej. Sam proces pisania też jest fascynujący. To trudne, bo musisz przelewać na papier swoje emocje i uczucia, ale ja właściwie tylko w książkach to robię. I nie czuję wstydu. Ani zażenowania, jak wtedy, kiedy próbowałam zwierzać się ludziom. Nie jestem wylewna. Nawet w swoich książkach piszę „sucho”, ale właśnie w ten sposób przemycam swoje uczucia.

  • Kiedy poznajesz nową osobę, przedstawiasz się: jestem pisarką? Jestem dziennikarką? Czy mówisz po prostu: Kaśka jestem?

  • Jasne, że Kaśka jestem! Nie potrafiłabym powiedzieć nic innego.

  • Wiadomo, że pisarze nie żyją w próżni. Czerpią z własnych i cudzych doświadczeń, nie obawiasz się „co ludzie pomyślą”? Że „Kasikę” będą interpretować jako Twoje wspomnienia?

  • Nie, nie obawiam się. Piszę uczuciami, emocjami, nie zastanawiam się nad tym. Każdy ma własną interpretację i tak powinno być. Wydana, napisana przeze mnie powieść nie należy już do mnie, lecz do czytelników. I do ich interpretacji. Najgorsze, co może być, to pytanie: „ co autor chciał przez to powiedzieć”. Jak ktoś nie wie, to jego kłopot.

  • Czy znajomi, czytając Twoje książki, identyfikują się z ich bohaterami? Zdarzyło Ci się kiedyś, że ktoś obraził się na Ciebie o to, jak go opisałaś?

  • Tak, w „Kobiecie w wynajętych pokojach” opisałam prawdziwe postaci. Jedna z nich się obraziła, w sumie nie dziwię się. Chyba też bym tak zareagowała.

  • Czy „Kasika Mowka” albo „Kobieta w wynajętych pokojach” to książki terapeutyczne?

  • Nie. Może dla innych… bo dla mnie pisanie nie jest terapią. Bywa, że odchorowuję to, dlatego nie potrafię napisać powiedzmy trzech książek w roku. Ale kiedy nie piszę, jestem okropna, niewygodna i znerwicowana. Wciąż się zastanawiam, co teraz? Jaki pomysł? A może już nic nie napiszę? Bo to właśnie niewygodny zawód.

  • Niewygodny? Powiedz to tym panom na rusztowaniu za Twoim oknem, o których często piszesz na Facebooku. Chciałam Ci właśnie doradzić, żebyś kiedyś rzuciła im coś w stylu wypowiedzi Adasia Miauczyńskiego z „Dnia Świra”: „Czy panowie muszą tak napierdalać, od bladego świtu?! Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już w waszym robolskim mniemaniu muszę być nierobem?! Już możecie inteligentowi jebać po uszach od brzasku! Żeby se czasem kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od was, skoro zasnął dopiero nad ranem! I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie! Grunt, że, kurwa, inteligent załatwiony na dzień cały! Wrócicie napierdalać jak siądę do pracy!”

  • I tak powiem! Jutro z rana!;-) Albo Ty przyjdź i obie im powiemy;-)

  • Zgoda, jesteśmy umówione. Tylko, że ze mnie taki inteligent jak z panów na rusztowaniu. Wstaję też bladym świtem… Nie pasuję do wizerunku, a Ty – tak 🙂

  • Ale ja im powiem: no, kurwa nooo, ja yntelygent jestem, wiec cisza ma kurwa być!;-)

  • A oni Ci wtedy okna zamurują. Dobrze, emocje wycisz, wracamy do tematu… Myślisz, że można poradzić sobie ze zmorami przeszłości za pomocą literatury? Z ludźmi, których już nie ma, ze słowami, których nie powiedzą i my do nich nie powiemy? Nie jest przypadkiem tak, że piszesz coś z potrzeby serca, bo wydaje się, że jak napiszesz, to jakieś wspomnienie przestanie boleć, a potem wracasz do niego i płaczesz nad nim za każdym razem tak samo?

  • Nie wiem, może można, ale na krótko, a potem to wraca jak bumerang. Czasami boję się własnych słów, że mogą zadziałać jak samosprawdzająca się przepowiednia. I wcale nie przesadzam. Pisanie to nie jest praca w sklepie. Wiesz, kończysz pracę, wracasz do domu i o niej nie myślisz. Do mnie wracają nieraz opowiadania, które pisałam w dzieciństwie. Ale to już mój problem. Najczęściej w ciszy, nocą.

  • O czym wtedy pisałaś?

  • O myślach, których nie mogłam wytrzymać, o sobie, o ciszy, w której budziło się nie to, co bym chciała….Zupełnie nie potrafiłam siebie odnaleźć. I wciąż mam z tym kłopot.

  • Skądś to znam… Słyszałam, że teraz nad czymś pracujesz. Możesz powiedzieć, co to jest, czy wolisz nam zrobić niespodziankę?

  • Wolę niespodziankę. Ale wiesz co? Nie zaczynaj pisać. Bo jak raz zaczniesz, to już nie przestaniesz.

  • Obiecać nie mogę, ale będę się bardzo starać. Dziękuję Ci za rozmowę, Kasiu.

 

Skomentuj