„Powstają, wyłaniają się spod moich dłoni, palców. Głaszczę je, dopieszczam, doklejam, liżę pędzelkiem. Jestem w nie zapatrzona….” – ciąg dalszy krakowskich wspomnień Małgosi Gawędy
Na Kazimierzu zawsze, niezależnie o której godzinie, ulice były pełne ludzi. Jedni wychodzili, drudzy wchodzili – taki trochę krakowski tramwaj. Wesoło, gderliwie, wszędzie zadymione, i pachniało piwem z sokiem imbirowym pomieszanym z zapachem starych ścian…